„Pić czy nie pić?” – oto jest pytanie. Biegacze nie zawsze traktują je poważnie, a problemu nie warto bagatelizować. Choćby z powodu swoich wyników.
„Teraz czas na zasłużone piwko” – wielu z nas takimi właśnie słowami często kończy bieg, a nawet trening. Kluczem do zrozumienia tego powiedzenia jest to magiczne słowo: „zasłużone”. Wszyscy czujemy bowiem, że alkohol nie powinien być częścią naszej codziennej diety i żeby go wypić, trzeba sobie na niego zasłużyć. A bo kalorie, a bo wątroba, a bo uzależnienie… Czy nam, biegaczom, mały kufelek pomoże czy zaszkodzi?
Spożywanie alkoholu w przededniu sportowej aktywności niekorzystnie wpływa na siłę i wydajność układu krążenia wieńcowego i mięśni. Willi Heepe, berliński specjalista medycyny sportowej i zarazem długoletni lekarz Maratonu Berlińskiego, mówi dosadnie: „Alkohol jest podstępnym złodziejem elektrolitów. Poprzez spożywanie dużej ilości alkoholu wyczerpywane są zapasy węglowodanów. Wydłuża się także czas regeneracji organizmu po wysiłku. Można nawet powiedzieć, że cała radość, a także efekt jednego dnia treningowego zostaną praktycznie zaprzepaszczone, jeśli wypijesz za dużo piwa”.
Jak wpłynie na Twój organizm solidna impreza w noc przed biegiem? W takiej sytuacji Twoim głównym wrogiem będzie odwodnienie, ponieważ alkohol hamuje działanie hormonu antydiuretycznego – wazopresyny, a tym samym zwiększa wydalanie wody z organizmu. We krwi będzie mniej płynnego składnika, osocza. Serce, żeby w czasie biegu dostarczyć mięśniom odpowiednią ilość tlenu, będzie musiało pracować mocniej, a Ty zaczniesz męczyć się szybciej niż zwykle. Z osocza powstaje pot, więc jeśli będziesz odwodniony, zakłócisz pracę systemu termoregulacji. W efekcie temperatura ciała podniesie się szybciej niż zwykle i zaczniesz się przegrzewać. Kolejną negatywną konsekwencją kaca jest przeciążenie wątroby. Będzie zajęta rozkładaniem alkoholu i usuwaniem toksyn z organizmu. Potrzebuje do tego enzymów, które normalnie zatrudniłaby do metabolizowania kwasów tłuszczowych i przerabiania ich na energię potrzebną do biegu.
O zimnym łyku piwa marzy wielu biegaczy, w upalny dzień przemierzając rozgrzane ścieżki. Często też po litrach słodkiego izotonika mamy po prostu ochotę na zmianę smaku i coś gorzkiego. Na początek dobra wiadomość: piwo bezalkoholowe może być alternatywą, żeby ugasić pragnienie. Jest też wiadomość dla tych, którzy nie lubią piwa bezalkoholowego: tradycyjne piwa z alkoholem nie mają właściwości izotonicznych, a zawarte w nich procenty utrudniają regenerację. Czy może zatem piwa 0,0% lub te z alkoholem poniżej 0,5% są izotonikiem i można uznać je za napój z czystym sumieniem polecany biegaczom?
Postawmy sprawę jasno – piwo to nie napój izotoniczny! Wśród wielu biegaczy panuje mylny pogląd, że z pomocą piwa można uzupełnić zapasy węglowodanów. Piwo nie jest szczególnie dobrym źródłem tego składnika odżywczego – butelka 0.33 ml zawiera jedynie 11 gramów tych związków. Co więcej, piwo spowalnia także wytwarzanie w organizmie glikogenu i dlatego powinno być spożywane dopiero po zjedzeniu regeneracyjnego posiłku oraz wypiciu wody lub napoju energetycznego, które uzupełniają płyny w organizmie. Alkohol jest marnym dostawcą energii. Jest on co prawda wysokokaloryczny, jednak rozbudza tylko słomiany ogień.
Piwa bezalkoholowe mają w 100 ml od 18 do 35 kcal pochodzących z węglowodanów. Na pewno piwo nie zregeneruje glikogenu tak jak izotonik, sok czy inne napoje węglowodanowe, a to jest najważniejsze w regeneracji potreningowej. Piwo zawiera natomiast więcej potasu (26 mg) niż popularny izotonik Powerade (12,5 mg) i magnezu (piwo 9 mg, a izotonik 0,6 mg), zapobiegających m.in. skurczom. Jednak dla biegaczy kluczowym mikroelementem, który trzeba uzupełnić, jest sód. Sodu tracimy wraz z potem 4-8-krotnie więcej niż np. potasu, więc uzupełnienie tego pierwiastka, a nie potasu, powinno być dla biegaczy celem nr 1. W piwie występuje on w śladowej ilości: tylko 3 mg w 100 ml. Izotonik, ma go aż około 50 mg w 100 ml
Polskie, zwykłe piwa mają około 5% alkoholu lub trochę więcej, czyli półlitrowa butelka zawiera 25 ml czystego alkoholu etylowego. Dlaczego nie warto pić regularnego piwa alkoholowego po biegu? Alkohol powoduje dalsze odwodnienie i tak odwodnionego wysiłkiem organizmu. Utrudnia regenerację. Do tego zwykłe piwa nie mają parametrów nawet zbliżonych do izotoniczności i są hipertonikami, a więc wchłaniają się o wiele wolniej. Jeśli po biegu czujesz przemożną chęć sięgnięcia po browara, żeby się nawodnić, niech będzie to zatem wersja bezalkoholowa i najlepiej 0,0%. Nie zregeneruje Cię w pełni, bo właściwy proces odbudowy glikogenu trzeba uzupełnić dodatkową porcją węgli, a potem białka.
Jeśli chcesz cieszyć się smakiem piwa, zrób to po przekroczeniu linii mety i najlepiej piwem bezalkoholowym, które dziś już naprawdę nie odbiega smakiem od tych z procentami. I jednak po 2,4 godzinach po wysiłku. Możesz połączyć przyjemne, czyli walory smakowe, z pożytecznym (regeneracją) i spotkaniem z przyjaciółmi, z którymi pogadasz o biegu. Bo przecież o to chodzi przy wspólnym biesiadowaniu.